W mozaice krajów Ameryki południowej Boliwia wyróżnia się pod wieloma względami. Jest krajem o wielkiej różnorodności krajobrazów i klimatów, od nizin porośniętych wilgotnym tropikalnym lasem do szczytów andyjskich pokrytych wiecznym śniegiem. Trudny dostęp do wielu terenów ochronił je przed zachłannością białego człowieka w ubiegłych wiekach. Dzięki tym czynnikom Boliwia zachowała wiele z dziewiczego piękna przyrody i zalicza się do krajów o największej bioróżnorodności. Także pod względem różnorodności kulturowej i etnicznej kraj ten wyróżnia się na kontynencie skolonizowanym przez Europejczyków. Ponad połowa społeczeństwa wywodzi się z ludów od wieków zamieszkujących te ziemie a ich kultury są barwnie wyrażane w życiu codziennym i w momentach świątecznych.
Boliwia – procesja odpustowa
Chętnych do chronienia nie brak.
Liczne organizacje pozarządowe z bogatych krajów Północy zaoferowały swój udział w chronieniu bogactw przyrodniczych Boliwii. Zostały uruchomione programy monitorowania i zwiększania populacji gatunków zagrożonych wyginięciem. Wiele organizacji wkroczyło z mentalnością i metodami ludzi rozwiniętej technicznie cywilizacji. Indianie z wiosek gdzie dotarły te organizacje widząc luksusowe domy i samochody białych urzędników podejrzewają, że z dużych pieniędzy zdobytych pod motywem chronienia ginących gatunków i polepszania warunków życia tubylczej ludności, tylko okruchy docierają do samych adresatów.
W wiosce indiańskiej San Marcos, w departamencie Beni, przedsiębiorstwo poszukiwania złóż ropy naftowej wykonało odwiert. Otwór został zabetonowany i nikt z mieszkańców nie wie jakie są dalsze związane z nim plany. Domyślają się jednak, że wzmożone zainteresowanie ich wioską ze strony ekologicznych organizacji pozarządowych i chęć obdarzenia mieszkańców nowymi projektami rozwoju, zapowiada przyszłą eksploatację ropy. Organizacje ekologiczne zarobiłyby wtedy na sporządzeniu ewaluacji skutków ekologicznych nowej inwestycji.
Inna ochrona środowiska jest możliwa.
Jednym ze świadectw na to, że istnieją poszukiwania takich sposobów chronienia przyrody, które by uwzględniały bardzo specyficzną charakterystykę kraju jest powstanie w 1993 roku fundacji Eco Bolivia. Założyła ją Boliwijka, pani Rosa Maria Ruiz, której dobrze się powiodło w handlu maszynami dla górnictwa i postanowiła wykorzystać swoja niewielką fortunę do wykupienia pięknych terenów dziewiczej dżungli na północy kraju i chronienia ich przed dewastacją. Ze stolicy kraju La Paz przeniosła się do małego miasteczka Rurrenabaque, portu rzecznego dającego wstęp do górnej części dorzecza amazonki i do kawałka jej własnej dżungli. Tam założyła małe przedsiębiorstwo turystyki ekologicznej, które stanowi jej nowe źródło utrzymania. Fundacja postawiła sobie dwa główne zadania: chronić różnorodność biologiczną, wilgotnych lasów u źródeł Amazonki oraz polepszyć warunki życia ludzi mieszkających od wieków w tychże lasach. Eco Bolivia poważnie przyczyniła się do stworzenia na tych terenach, w 1995 roku, Parku Narodowego Madidi i do rozsławienia tego zakątka Ziemi ściągając reportera Nacional Geografic w roku 2000.
Współpraca tubylców.
Fundacja kieruje się przekonaniem, że najlepszym, a może jedynym sposobem na ochronę wrażliwych środowisk jakie istnieją wewnątrz parku jest włączenie do współpracy autochtonów. Oni to są pierwszymi zainteresowanymi jakością swojego otoczenia dającego im utrzymanie, mają motywację, aby je zachować dla przyszłych pokoleń i oni są w stanie stworzyć ekonomię rozwoju zrównoważonego. Przeprowadzono wiele warsztatów szkoleniowych dla wzmocnienia zdolności organizowania się ludności tubylczej. Poparto prawne starania indian o uzyskanie tytułów własności wspólnotowej terenów wokół parku narodowego użytkowanych przez nich od wielu generacji.
Tubylcy zostali też przeszkoleni jako przewodnicy turystyki ekologicznej, wytyczono ścieżki dla turystów przez malownicze fragmenty dżungli, wybudowano schroniska wewnątrz lasu.
„Prawo dżungli” dotyka fundację.
Obecność organizacji chroniących przyrodę jest bardzo niewygodna dla prywatnych przedsiębiorców bogacących się na sprzedaży drewna i często wykraczających poza udzielone im koncesje. Potrafią oni zastraszać kontrolujących ich przyrodników. Między samymi pozarządowymi organizacjami ekologicznymi istniej mocna kompetencja przy zdobywaniu środków finansowych na swoją działalność. Kiedy do tych trudności doszły problemy związane ze zdrowiem po tym jak pani Rosa Maria została zaatakowana przez krokodyla z ledwością ratując życie, założycielka fundacji postanowiła szukać pomocy Kościoła katolickiego, aby zapewnić przetrwanie rozwiniętego dzieła.
Indianie są ważni …
Biskup z Beni zgodził się stanąć na czele zarządu fundacji i dać konieczne wsparcie finansowe. Także zaprzyjaźniony franciszkanin, przedstawiciel organizacji Franciscans Internacional zaoferował pomoc. Łamiąc schematy myślowe innych organizacji, do nowego zarządu włączono trójkę tubylców z grupy etnicznej tacana, mających doświadczenie w pracy w samorządowych organizacjach rdzennej ludności z lasów amazonii. Na pierwszym spotkaniu nowego zarządu z przedstawicielami czterech wiosek indian tacana, pojawił się postulat tworzenia małych szkół w każdej wiosce z nauczycielami uczącymi zarówno w języku hiszpańskim jak i w języku plemienia. Wielu tubylców opuściło swoje domy w dżungli oraz dawną formę życia i przeniosło się do miasteczek nie z powodu szukania wygód miejskich, lecz po to by dać wykształcenie swoim dzieciom. Szkoły takie są nieopłacalne z punktu widzenia ekonomii wolnorynkowej, ale zatrzymałyby indian w ich naturalnym środowisku i uchroniły od wyginięcia ich kultury będącej wypracowanym przez pokolenia sposobem współżycia człowieka z innymi stworzeniami. Na bogactwo wilgotnych lasów tropikalnych składa się wielka liczba gatunków roślin i zwierząt oraz niewielka grupa ludzi, którzy są jej stałymi mieszkańcami.